4-godzinny tydzień pracy - recenzja książki
Do lektury “4-godzinnego tygodnia pracy” podchodziłem z dużym entuzjazmem i zainteresowaniem. Pierwsze pytanie, które chodziło mi po głowie, brzmiało: jak można “pracować” tylko 4 godziny tygodniowo i odnosić sukcesy, podczas gdy nasza “konkurencja” pracuje w tym czasie 40 i więcej godzin? Jest to trudne do wyobrażenia, szczególnie w kulturze pracy przez 40 godzin tygodniowo aż do osiągnięcia wieku emerytalnego. Jak zatem “zejść” do tytułowych 4 godzin pracy w tygodniu?
Żyć jak milioner
Zanim spróbujemy odpowiedzieć na postawione wcześniej pytanie, zwróćmy uwagę na pewien istotny szczegół, który jest jedną z głównych motywacji do podejmowania pracy - chcemy żyć w dostatku. Kto z nas w dzieciństwie nie marzył o tym, aby być kimś bogatym, sławnym i szanowanym przez społeczeństwo? Czy rodzicie nie powtarzali nam, żebyśmy pilnie się uczyli, bo tylko wtedy dostaniemy dobrą pracę i będziemy zarabiać dużo pieniędzy? Dziś jesteśmy dorośli, pracujemy, mamy plany finansowe i ciągle staramy się zadbać o dostatnie życie dla nas samych i naszych najbliższych. Z tyłu głowy pewnie słyszymy echo tamtych słów. Pracujemy, oszczędzamy, chcemy się bogacić. Myślimy o tym, co będzie za X lat, gdy już odłożymy określoną sumę pieniędzy, gdy już będziemy mogli tylko cieszyć się życiem i zapomnieć o pracy. Ile lat wtedy będziemy mieć? 50? 60? Czy 67, o ile żadna pusta głowa nie zadba o to, abyśmy mogli pracować jeszcze dłużej? Czy w wieku 60 lat będziemy mieć tyle samo energii co w wieku 30 lat? Raczej nie. Czy nadal będziemy chcieć tego samego, co w chwili w której rezygnujemy z niektórych przyjemności tu i teraz? Niekoniecznie. Żywimy się chęcią bycia tymi “milionerami”. Kiedyś. Tymczasem Tim Ferris zwraca uwagę na coś piekielnie ważnego - wcale nie chcemy być milionerami. To, czego naprawdę chcemy, to zasmakować życia, które wydaje się dostępne tylko dla ludzi z bardzo zasobnym portfelem. A to, jak się okazuje, jest dostępne dla ludzi takich jak my. “Że co?!” - to była moja pierwsza myśl. Jak ktoś tak po prostu może zniszczyć nasz monolityczny XX-wieczny model pracy - haruj, żeby na starość korzystać z życia na emeryturze? Niestety to przez takie myślenie straciliśmy sprzed oczu to co naprawdę ważne - przeżyć życie z uśmiechem na twarzy i z poczuciem spełnienia, bez konieczności odkładania wielu przyjemności na później. Stanie się to oczywiste, jeśli zrozumiemy, że naszym najcenniejszym kapitałem nie są wcale pieniądze. Co zatem nim jest?
Czas jako Twój najcenniejszy kapitał
Czas. Wszyscy mamy go dokładnie tyle samo w jednej sekundzie. Matka Natura pod tym względem była sprawiedliwa dla nas wszystkich, i tylko od nas zależy jak go wykorzystamy. A on i tak upłynie. W “4-godzinnym tygodniu pracy” Tim Ferris udowadnia, że możliwe jest lepsze wykorzystanie czasu, posiadając wcale nie tak wielką ilość pieniędzy. Ludzi, którzy potrafią maksymalnie “zmonetyzować” swój czas nazywa “New Rich” - Bogatymi na Nowy Sposób. I jest w tym wiele sensu. Ferris pokazał m.in. że można wyjechać do Buenos Aires, uczyć się tanga od mistrzów tego tańca, żyć tam jak gwiazda rocka i płacić za to mniej, niż gdyby w tym samym czasie pozostał w swoim miejscu zamieszkania. Brzmi niewiarygodnie, i pewnie długo jeszcze dla nas takie pozostanie. Ciężko porównać życie w USA z życiem w post-komunistycznym kraju Europy Środkowej. Nie musimy jednak od razu myśleć o Argentynie. To o czym warto pomyśleć to Mini-Emerytura, którą Ferris proponuje “brać” np. raz do roku. Pomyślmy przez chwilę jak by to było, gdybyśmy mogli pozwolić sobie na 2-miesięczny wyjazd w jakieś fajne miejsce, bez konieczności rezygnowania z pracy (przechodząc na model zdalny w tym czasie). Jeśli dołożymy do tego intensywne wykorzystanie wszystkich możliwych atrakcji danego miejsca to okaże się, że nie ma sensu czekać do tej tzw. “prawdziwej” emerytury, żeby korzystać z życia. Naszym celem powinno być stworzenie takiego systemu generowania dochodu, abyśmy mogli sobie pozwolić na taki wyjazd w każdej niemal chwili. Wiem, nadal brzmi jak bajka…
Zaprojektuj własny Styl Życia
Ale bajki są nie tylko dla dzieci. Pamiętaj, że to tylko Ty, nikt inny, jesteś odpowiedzialny za własne życie. Masz dość swojej nudnej, kiepsko płatnej pracy, która wysysa z Ciebie resztki sił życiowych? Zmień ją! Jeśli nie możesz rzucić jej z dnia na dzień, zastanów się co musisz zrobić, żeby na ten komfort sobie pozwolić. I zacznij to robić. Czy to przyjdzie łatwo? Bynajmniej. Ale pamiętaj ot tym, o czym już wspominałem wcześniej - masz tyle samo czasu co inni, a on i tak upłynie. Jeśli potrzebujesz trzech lat na zdobycie nowych kompetencji, które pozwolą Ci otworzyć własny biznes - nie trać ani chwili więcej. Jeśli będziesz zwlekać to obudzisz się za 3 lata i będziesz jedynie żałować, że nie zacząłeś działać wcześniej. Pieniądze nie powinny być dla nas celem samym w sobie. Są ważnym środkiem otwierającym przed nami coraz większe możliwości. To co powinno dla nas mieć największe znaczenie, to czas. I dążenie do tego, aby spędzać go najlepiej jak tylko potrafimy, z korzyścią dla nas samych i ludzi, na których nam zależy. Czy “4-godzinny tydzień pracy” może nam w tym pomóc? Myślę, że tak. Książkę tę traktuję jako swoisty przewodnik i punkt odniesienia. Nie wiem, czy kiedykolwiek uda mi się osiągnąć wszystkie cele i zostać członkiem klubu “New Rich”, ale uważam, że jest to gra warta świeczki. Książki takie jak ta stanowią ciekawy punkt kontrolny - po ich lekturze zaczynamy się zastanawiać, czy naszą uwagę poświęcamy właściwym ludziom i działaniom. Czy zgodnie z Zasadą Pareto zajmujemy się tymi 20%, które generują 80% “zysku”. Zastanów się, czym dla Ciebie jest ów “zysk” i kontynuuj jego generowanie.
Podsumowanie
Jeśli jeszcze nie czytałeś “4-godzinnego tygodnia pracy” to nie zastanawiaj się ani chwili dłużej i sięgnij po tę książkę. Znajdziesz w niej znacznie więcej niż to, co krótko tutaj opisałem. Sporo rzeczy specjalnie przemilczałem, żeby nie psuć Ci frajdy z odkrywania wielu wydawałoby się prozaicznych spraw na nowo. A może już ją czytałeś i masz inne zdanie na jej temat? Daj znać w komentarzach pod tym wpisem. Trzymam kciuki i wierzę, że wspólnie dołączymy do klubu “New Rich”, prędzej czy później :)